STRONA AUTORSKA

22 czerwca 2025

87. Czerwony Ptak. Wilczy Dwór

Muszę to przyznać – Maja Kołodziejczyk jest jedną z nielicznych autorek (i autorów), które potrafią wprowadzić mnie w naprawdę dużą konsternację. Sięgając po jej najnowsze dzieło "Czerwony Ptak. Wilczy Dwór" spodziewałem się pewnej powtórki emocji, które odczuwałem czytając powieść "Nie jestem jak ojciec". Ale okazało się inaczej... Dlaczego? Bo "Czerwony Ptak" jest zupełnie inny!

 

Poprzednia książka była bardzo ciężka i trudna, a to, co się w niej wydarzyło, pozostało w mojej głowie na długo. I tym razem również nie jest lekko, ale jednak zupełnie inaczej. Wiem, że teraz trochę bredzę, jednak kiedy ją przeczytacie, to zrozumiecie. Przede wszystkim w tym wypadku mamy do czynienia z historią, która dzieje się w całkowicie wymyślonym świecie, ale stworzonym na wzór naszego. W dodatku tłem opowieści jest wojna, wyraźnie wzorowana na II wojnie światowej. I na tym właśnie tle poznajemy Charles'a i Kaila. Pierwszy jest przedstawicielem agresorów, zaś drugi należy do podbitego i uciskanego narodu (którego obywatele są określani przez zwycięzców mianem "podludzi". Dodajmy – zwycięzców ogarniętych szaleństwem czystości rasowej i genetycznej. Coś Wam to przypomina?). Początkowo Kail ma być dla Charles'a perfekcyjnym narzędziem zemsty, ale... Cóż, jak łatwo przewidzieć, sytuacja mocno się komplikuje. I to tyle, jeśli chodzi o fabułę, bo nic więcej zdradzić nie zamierzam (sami przeczytajcie!).

 

Czy książkę czyta się tak samo dobrze, jak poprzednie dokonania autorki? No właśnie nie... I tutaj muszę wrócić do wspomnianej na początku konsternacji. Choć powieść "Nie jestem jak ojciec" była bardzo mocna, czytało się ją szybko i nie można było się od niej oderwać. Natomiast "Czerwonego Ptaka", przynajmniej tak gdzieś do połowy, często przerywałem. Nie powiem, żebym się męczył podczas czytania, ale jednak początkowo szło mi to jak po grudzie i w pewnej chwili nawet uznałem, że jednak nie polubimy się. Ale mimo to, po krótkich chwilach na oddech, wracałem do powieści, chcąc wiedzieć, co było dalej. Nie jestem Wam w stanie wyjaśnić, dlaczego było tak, a nie inaczej, bo autorka ani nie straciła niczego ze swojego świetnego stylu, ani też sama historia nie była nudna (wręcz przeciwnie). Po prostu... coś mi tutaj nie zagrało. Możliwe, że pewien wpływ miał na to fakt, że niektóre rzeczy (moim zdaniem) były odrobinę za bardzo rozwleczone... Przyznaję jednak, że bardzo szybko sięgałem po książkę ponownie – co mnie bardzo cieszy, bo końcówka to majstersztyk (choć spodziewałem się innego zakończenia).

 

W kwestii problemów, które porusza w powieści autorka, to mamy ich tutaj cały kalejdoskop, choć nie wszystkie są tak wyraźne, jak w wielu innych książkach należących do literatury LGBT. Owszem, również pojawiają się rozterki dotyczące orientacji, obawy przed własnymi pragnieniami, przełamywanie schematów kulturowych, aczkolwiek nie znajdują się one na pierwszym planie. Za to autorka położyła mocny nacisk na sprawy związane z nienawiścią do innych narodowości, fanatyzmem na punkcie czystości rasowej oraz chęcią całkowitego zmiażdżenia podbitego narodu. Jeśli dodamy do tego mnóstwo tajemnic, intryg i niedopowiedzeń, otrzymamy dość niebezpieczny kocioł, w którym poruszają się główni bohaterowie.

 

Podsumowując – książka nie zachwyciła mnie tak mocno, jak poprzednia, ale szczerze ją Wam polecam i z niecierpliwością czekam na drugi tom.

 

Moja ocena: 8.0

Średnia ocena w serwisie "Lubimy Czytać": 8.6

 

Znajdź mnie!

Dorian Frank (2025)