STRONA AUTORSKA
No nie mogę... I co ja mam z tym zrobić? Właśnie przeczytałem książkę "Bruno Whatever" Leo Gramskiego i... jestem w totalnej kropce!
Powieść to przedstawiciel YA, a jej głównym bohaterem jest Bruno, nazywany przez przyjaciół "Whatever" (bo ma wszystko gdzieś, choć jednak nie tak do końca...). I powiem Wam, że naprawdę dobrze się to czytało, szybko i w zasadzie bezproblemowo, ale... No właśnie... Nie wiem, co autor chciał osiągnąć, jednak to, co opisał, jest chwilami tak przesłodzone, nieprawdopodobne i odjechane, że to aż boli. Zwłaszcza że akcja dzieje się w Polsce (a to akurat istotne).
Co mi przeszkadzało?
A żeby było ciekawiej, wszystko podlane jest uwielbieniem do K-popu i bohaterami pochodzenia polsko-koreańskiego (żeby nie było, nic w tym złego, tyle że owa postać jest płaska jak deska i ma w sobie mniej więcej tyle samo emocji).
Ktoś napisał w komentarzu, że ta książka nie jest zła, ale nie jest też dobra. I mogę się pod tym podpisać obiema rękami. Kurde, naprawdę chciałbym tę książkę ocenić wyżej, bo (jak pisałem wcześniej) czytało się ją dobrze, ale... po prostu nie mogę. Tak więc daję 5.0 (w serwisie "Lubimy Czytać" ma 6.5). Ale kontynuację przeczytam.
PS.: Jak dla mnie, to Bruno jest raczej bi. Ale chyba autor nie wziął tego pod uwagę, pokazując tylko dwie strony monety.
Moja ocena: 5.0
Średnia ocena w serwisie "Lubimy Czytać": 6.5
Znajdź mnie!
Dorian Frank (2025)