STRONA AUTORSKA
Ciężka sprawa... Właśnie skończyłem książkę Małgorzaty Wilk "Noce za nocami". No i znowu mam spory zgryz. Tak, uwielbiam zarówno fantastykę i wampiry, jak też książki z motywem LGBT (co zresztą widać po moim profilu na Instagramie), tyle że jakoś nie podchodzi mi połączenie tych gatunków. W sumie nie wiem dlaczego, ale tak właśnie jest. A o tym właśnie jest ta książka – o wampirach, w dodatku z wątkiem gejowskiego romansu. Czy to się mogło udać?
Pozycja stanowi pierwszy tom (drugi dopiero przede mną) i w zasadzie jest historią wampira Fryderyka i jego ludzkiego przyjaciela Feliksa. Rzecz dzieje się we współczesnej Warszawie (więc plus dla autorki), ale sporo tu odniesień do Rosji (skąd pochodzi Fryderyk) i jej historii. I nic w tym dziwnego, bo autorka skończyła filologię rosyjską. No i to też wychodzi na plus, bo wyraźnie widać, że zna się na temacie. Problem w tym, że tak naprawdę niewiele się w tej książce dzieje... Nie, nie jest nudna, ale chwilami jednak się ciągnie. Nie ma tu nagłych zwrotów akcji, a wydarzenia i reakcje bohaterów są mocno przewidywalne (nawet scena pojedynku jest jakaś taka płaska). Generalnie powieść jest łatwa i przyjemna, ale też mocno zachowawcza, przez co raczej nie zapadnie mi w pamięć. A szkoda.
Poza tym problemem jest tu dla mnie styl autorki, który chwilami mógłbym nazwać... akademickim. Widać to i w opisach, i w dialogach, gdzie bohaterowie posługują się słowami, które dla wielu będą niezrozumiałe bez wujka Google. No ok, Fryderyk jest hrabią, a Feliks kiedyś studiował, ale... wybaczcie, nikt tak nie mówi! Niektóre wypowiedzi pasowałyby do rozmowy między dwoma uznanymi profesorami, ale raczej nie do dwudziestolatka, który rzucił studia na pierwszym roku i utrzymuje się z rysowania na zamówienie. Żeby nie było – powieść sama w sobie jest dobrze napisana i na pewno autorka ma świetny warsztat (to nie jest coś, co mogłoby wynikać z redakcji), jednak brakuje jakiegoś takiego polotu. Jest poprawnie, nawet bardzo, ale mam wrażenie, że aż do bólu. No i ponownie – szkoda.
Ok, ale co z tymi wampirami? Cóż, widać, że autorka częściowo inspirowała się twórczością Anny Rice, ale z pewnością nie postawiłbym tych pozycji w jednej linii. I to wcale nie dlatego, że Matka Wampirów jest dla mnie boginią literatury i niedoścignionym wzorem (chociaż tak właśnie jest). Zwyczajnie – książka prezentuje inny poziom niż wspomniane "Kroniki Wampirów" i choć sam pomysł jest bardzo ok, czegoś tu wyraźnie zabrakło. W którymś komentarzu przeczytałem, że powieść spokojnie można by skrócić do 200 stron i niczego by na tym nie straciła. No i nie mogę tutaj odmówić pewnej racji. Zwłaszcza urywki twórczości Fryderyka są (moim zdaniem) zupełnie niepotrzebne. No ale taki był zamysł autorki i nie nam z tym dyskutować.
W każdym razie – już podsumowując – dla mnie ta książka zasługuje na ocenę 6.0, co nie znaczy, że chcę ją Wam odradzić. Wręcz przeciwnie! Jeśli macie ochotę na coś niezobowiązującego, prostego i zwyczajnie odprężającego, to sięgnijcie po nią, bo będzie jak znalazł. No i na pewno zamierzam przeczytać drugi tom, a to już coś znaczy (czyli zupełnie inaczej niż miało to miejsce w przypadku opisywanej tutaj powieści "Długo i szczęśliwie" Alison Chochrun. No ale to już szorowało dość mocno po dnie i książce Małgorzaty Wilk nie dorasta do pięt).
Aha, jeszcze jedno... I napiszę to, chociaż wiem, że teraz niektórym się narażę. Otóż... nie podobają mi się okładki tej serii. Naprawdę, kompletnie mi nie podeszły. Wiem, że książka oscyluje w okolicach Young Adult, ale nawet tutaj można znaleźć naprawdę dobre okładki. Te, niestety, takie nie są. Po raz trzeci – szkoda.
Moja ocena: 6.0
Średnia ocena w serwisie "Lubimy Czytać": 7.6
Znajdź mnie!
Dorian Frank (2025)